Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Życie

Znowu tu trafiłam, po ponad godzinnym spacerze. Nie byłam na zajęciach, ale jutro już pójdę. Nie po to dostałam się na to stypendium, żeby i to zniszczyć. Wystarczy, że niszczę sama siebie - emocjonalnie i fizycznie. Zjadłam dzisiaj ok. 70-80 kcal, dodatkowo piłam dużo herbaty i energy drinka zero, i mleko czekoladowe. Prawdopodobnie wyjdzie trochę ponad 200 kcal. Wg aplikacji spaliłam ponad 300 kcal. Zastanawiam się, w którym momencie to wszystko się zaczęło i nie umiem znaleźć momentu. Wcześniej był powód, a teraz? Nie ma żadnego. Dlatego trudno jest przestać, jeśliby się chciało. Bo oczywiście ja nie chcę. Czuję się dobrze. Ciekawa jestem tylko, kiedy to wszystko runie. Boję się trochę świąt i zdaję sobie sprawę, że powinnam raczej siedzieć już dawno w psychiatryku. Może czasami się zastanawiam, czy moja mama zauważy co się dzieje. Ale raczej w to wątpię. Mam nadzieję, że przed świętami będzie pracować, a w Wigilię postaram się jeść jak najmniej. Bolący brzuch to zawsze...

Dwudziesty stycznia

Wczoraj napisałam pierwszy post, dzisiaj muszę już kolejny.. Muszę pozbyć się tej nienawiści, która się we mnie zbiera.. Od pewnego czasu jest jej coraz więcej i dobrze wiem z jakiego powodu. Przenosi się ona na moją współlokatorkę.. Właściwie to uważam, że ona jest winna temu cholernemu makaronowi, który musiałam dzisiaj zjeść. Gdybym z nią nie gotowała to pewnie, że nic bym nie zjadła, oprócz sałatki, po którą bym poszła. Staram się jak mogę, żeby tego nie czuć, ale czuję. Jestem na nią wściekła. Zapytała się mnie, czemu ja nie gotuję. To powiedziałam, że teraz jakoś nie jem mięsa, a w moim kraju zazwyczaj się to je w niedzielę. Zaśmiała się i zaczęła coś mówić, ale nie za bardzo zrozumiałam co. Ale to nie jest prawda. Teraz to nie jest powód, dla którego nie gotuję. Nie gotuję, bo najzwyczajniej w świecie NIE CHCĘ JEŚĆ. NIE CHCĘ. Czy to jest aż tak trudne do zrozumienia? Tak. Bo wszyscy wokoło uważają, że trzeba jeść.. Nie cholera, nie trzeba. Nikt nie ma prawa mnie do tego zmusza...

Wracam..

Szia! Po długim, długim czasie wracam znowu na bloga. Niestety dobrych wieści nie mam. Wróciłam znowu do ED. Tym razem jest już bardziej poważnie niż wcześniej. Kłamię, kłamię, kłamię. Tym razem czuję, że tak łatwo się nie uwolnię. Tym razem już nie chcę, bo naprawdę nie mam siły. Właściwie nie było powodu, dla którego wróciłam. Nie potrafię sobie przypomnieć, czemu. Tak po prostu. Myślałam o tym dwa miesiące i ta myśl nie chciała zniknąć. Potem po powrocie na uczelnię (teraz jestem za granicą na cały rok akademicki), postanowiłam, że zaczynam. Że tym razem już nic mi nie przeszkodzi, bo faktycznie nie mam żadnych oporów. Nie ma nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać. Tylko ja mogę to zrobić, ale nie chcę. W poniedziałek zamierzam zacząć biegać, mam nadzieję, że tym razem coś wyjdzie. W Decathlonie udało mi się kupić legginsy! I to w rozmiarze S, chociaż liczę się z tym, że to pewnie coś bardziej jak M. Kolejna dobra wiadomość to, że spodnie z Terranovy, które kupiłam w wakacje i ledwo si...

Bo w końcu robię to, co kocham!

Szia! Boże jak dawno mnie tutaj nie było. Tyle od stycznia się zmieniło, że nawet nie wiem o czym napisać. Dobra... Poza tym, że piszę to sama dla siebie, bo nikt nie śledzi tego bloga. Niestety w styczniu nie udało mi się zapanować nad skłonnościami autodestrukcyjnymi, więc skończyłam nie dość, że pijana, to jeszcze z cięciami na udach. Właściwie to nawet nie cięciami, bo w sumie to były mocne ślady po nożyczkach, ale jednak czyste dni poszły się jebać. Dzień później moje hormony się uspokoiły na tyle, że umiałam myśleć racjonalnie. Mogłam poczekać jeden dzień i prawdopodobnie nic by się nie stało, ale byłam w dole :( Jednakże semestr zimowy został pozytywnie zamknięty, bez żadnych zaległości! To jest bardzo dobra wiadomość, tym bardziej kiedy zaczyna odbudowywać się życie. Normalnie pojechałabym do domu na trzy tygodnie, ale ze względu na pracę, musiałam zostać. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Naprawdę. Od stycznia jestem zdecydowanie silniejsza :) ! W pewien spo...

Rozstaje dróg

Znowu stoję na rozstaju dróg wraz z tym smutkiem, który powoli zaczyna zjadać moje serce... W tym momencie czuję się cholernie samotna... Całkiem. I to, co było wcześniej, wzywa mnie do siebie ze zdwojoną siłą, a ja nie wiem, czy jestem w stanie się oprzeć. Nie chcę problemów z jedzeniem, ale zadanie sobie bólu nawet cholerną igłą, przyniosłoby mi natychmiastową ulgę. Odkąd przyjechałam z domu, nie jestem w stanie poradzić sobie ze sobą. Nie daję rady. Boję się, że to wszystko okaże się snem, a ja sama załamana, zostanę znowu w tym piekle. Nie mam na to siły. Czy jest jakiś sposób, żeby to wszystko odeszło? Nie wiem, bo kupiłam sobie dwa driny.. I tak nie pozwolą mi zapomnieć, ale może jakimś cudem zniwelują ten ból. Nie jestem w stanie go znieść i z nim żyć.. Nie jestem :( Chyba nie jestem aż tak silna jak myślałam. Może jednak powinnam się poddać.