Omijam wszystkie dni, przez które nic nie pisałam.
Dzisiaj udało mi się poćwiczyć i jestem z siebie dumna.
Może w małym skrócie, co się działo ostatnio.. Hmm, jestem właściwie ciągle na diecie, jakimś cudem spadła mi waga. Odkąd mama wyjechała chyba idzie mi coraz lepiej, ale wszystkie dni włącznie z czwartkiem były naznaczone zakazanym jedzeniem.
Wczoraj na szczęście udało mi się powstrzymać przed pójściem do sklepu i kupieniem czegokolwiek słodkiego. Chociaż mam taką wielką ochotę, że zjadłabym nawet swoją rękę, gdyby była z czekolady.
Dobrze, że nie jest.
Śmieszne, bo wiem, że powinnam się mierzyć, ale za każdym razem, gdy ona spada czuję się o wiele lepiej. Przez moment.
Potem przychodzi świadomość, że nieważne ile będę na niej widzieć, zawsze będę za gruba. Dzisiaj popatrzyłam w lustro, usiłowałam zrobić zdjęcie.Potem porównywałam je ze zdjęciami, z najwyższej wagi. Jest różnica, czuję różnicę, ale jej nie widziałam.
Jak zawsze to ciało było/jest/będzie odrażające i pewne wylewającego się tłuszczu. Ohydne.
Dzisiaj miałam rozgrzewkę z Mel B, 2x ćwiczenia z Tiffany i ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Trochę mi jest zimno, ale to przez okno. Oczywiście ja mądra doszłam do wniosku, że na kaloryferze muszą wyschnąć mi spodnie, tylko jest za gorąco + zaczęła mnie boleć głowa (nie wiem, czy od tego :o). Nie mogłam zmniejszyć pokrętełka, ale okno zawsze dobre.
Pójdę owinąć się kocykiem, zaraz zrobię coś do jedzenia, bo limit muszę wypełnić... Właściwie to nie mam wielkiej weny na pisanie, więc lepiej skończę.
Miłego wieczoru, weekendu.. Chociaż i tak nikt tego nie czyta.
Dzisiaj udało mi się poćwiczyć i jestem z siebie dumna.
Może w małym skrócie, co się działo ostatnio.. Hmm, jestem właściwie ciągle na diecie, jakimś cudem spadła mi waga. Odkąd mama wyjechała chyba idzie mi coraz lepiej, ale wszystkie dni włącznie z czwartkiem były naznaczone zakazanym jedzeniem.
Wczoraj na szczęście udało mi się powstrzymać przed pójściem do sklepu i kupieniem czegokolwiek słodkiego. Chociaż mam taką wielką ochotę, że zjadłabym nawet swoją rękę, gdyby była z czekolady.
Dobrze, że nie jest.
Śmieszne, bo wiem, że powinnam się mierzyć, ale za każdym razem, gdy ona spada czuję się o wiele lepiej. Przez moment.
Potem przychodzi świadomość, że nieważne ile będę na niej widzieć, zawsze będę za gruba. Dzisiaj popatrzyłam w lustro, usiłowałam zrobić zdjęcie.Potem porównywałam je ze zdjęciami, z najwyższej wagi. Jest różnica, czuję różnicę, ale jej nie widziałam.
Jak zawsze to ciało było/jest/będzie odrażające i pewne wylewającego się tłuszczu. Ohydne.
Dzisiaj miałam rozgrzewkę z Mel B, 2x ćwiczenia z Tiffany i ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Trochę mi jest zimno, ale to przez okno. Oczywiście ja mądra doszłam do wniosku, że na kaloryferze muszą wyschnąć mi spodnie, tylko jest za gorąco + zaczęła mnie boleć głowa (nie wiem, czy od tego :o). Nie mogłam zmniejszyć pokrętełka, ale okno zawsze dobre.
Pójdę owinąć się kocykiem, zaraz zrobię coś do jedzenia, bo limit muszę wypełnić... Właściwie to nie mam wielkiej weny na pisanie, więc lepiej skończę.
Miłego wieczoru, weekendu.. Chociaż i tak nikt tego nie czyta.
Komentarze
Prześlij komentarz